Joanna Lewandowska: „Jeżeli chodzi o produkty dla dzieci, to oni nam wcisną wszystko – dla nich to są pieniądze. Młodzi rodzice nie muszą wiedzieć, że to nie jest dobre”

sie 20, 2020 | Informacje, ŻORY

Produkuje Pani i wprowadza na rynek chusty do noszenia dzieci pod marką Sari Sling. Skąd taki pomysł na biznes?
Głównie to są chusty do noszenia oraz akcesoria dla rodziców, którzy chcieliby nosić. To się zaczęło 4 lata temu. Mój syn tak naprawdę nie zostawiał mi wyboru. On nie akceptował wózka, ani łóżeczka, tak zaczęłam go chustować i w tym przepadłam. Może to też taki niedosyt, ja bardzo chciałam nosić już pierwszego syna, ale nie mogłam, bo miał wadę, która to uniemożliwiała. Miałam takie wrażenie, że dużo straciliśmy, i że oddam mu ten czas wypuszczając dla nich chustę. Później ubrałam to w markę Sari Sling i tak to trwa do tej pory.

Jakie są zalety noszenia dziecka w chuście?
Jest dużo zalet. Mówi się o czwartym trymestrze ciąży, to brzmi trochę śmiesznie, ale rzeczywiście. Dziecko przychodzi na świat i nienaturalne jest dla niego leżenie w łóżku, czy łóżeczku on potrzebuje bliskości mamy. Niektóre dzieci się mniej tego dopominają, inne, tak jak moje, bardziej. Więc jest ta bliskość, nawiązuje się kontakt, dlatego ja też bardzo zachęcam tatusiów, bo kontakt mamy z dzieckiem jest naturalny, ale przy tacie ta więź z dzieckiem musi się dopiero wytworzyć. Bardzo ważne jest też dobrze zamotać chustę, ja oczywiście nie jestem doradcą, ale zawsze zachęcam, żeby się z taką osobą skonsultować.

Czyli to nie jest takie łatwe?
Mimo że jest dużo filmików na internecie to jednak doradca pokaże, że tę chustę trzeba mocno docisnąć. Źle zamotana chusta może zrobić krzywdę dziecku.

Co było najtrudniejsze z przygodą chustową?
Chyba najtrudniejsze było znalezienie tkalni, która gdzieś tam mogłaby się zająć tkaniem tych chust. Na razie w Polsce jesteśmy na takim etapie, że z przędzą jest jeszcze ciężko. To nie jest tak, że ja sobie wymyślę, że chce mieć przędzę z jedwabiem i ja ją zrobię. Muszę szukać za granicą dostawców. Jeszcze jesteśmy pod tym względem do tyłu i bardzo nad tym ubolewam, bo Polska kiedyś była naprawdę bardzo rozwinięta jeżeli chodzi o tkactwo.

Jak Pani myśli, co się stało, że Polska tak się wycofała?
Myślę, że to wina rynku chińskiego. Rozmawiałam z wieloma osobami, które miały swoje tkalnie, to po prostu przestało się opłacać, bo wszystko zaczęło być eksportowane z Chin. Nawet ostatnio jedna bardzo fajna tkalnia upadła. No niestety. Chusty są tkane splotem żakardowym, to jest specjalnie tkalnie, specjalne krosna, to nie są takie materiały, w których my chodzimy na co dzień.

To jest specjalna chusta do noszenia dziecka. Czy dobrym pomysłem jest zastąpić ją czymś innym?
Nie powinno się tego robić, bo to najczęściej są sploty skośno-krzyżowe, bądź żakardowe. Jak naciągamy tę chustę to ona nam pracuje, a jeżeli weźmiemy zwykły materiał, który jest tkany splotem prostym to my tej chusty nie dociągniemy tak bardzo. To są nitki poprowadzone tak, by w każda stronę mogły pracować. Poza tym to są też materiały wysokiej jakości, musza mieć certyfikaty, bo jednak jest kontakt z dzieckiem i ze skórą.

W 2018 roku została Pani nominowana do tytułu „Osobowość Roku” za pomysłową organizację cyklu wydarzeń promujących kulturę i aktywizujących młode mamy. Mogłaby Pani opowiedzieć coś o tym wydarzeniu?
To był taki okres, kiedy byłam na wychowawczym i zauważyłam, że moje koleżanki – mamy, mają potrzebę spotykania się, porozmawiania, wyjścia po prostu do ludzi. Większość moich znajomych była w pracy, kiedy ja byłam w domu z dzieckiem, wiedziałam, że jest taka potrzeba kontaktu. W związku z tym, że działam sobie w grupie Tulimamy z Żor to stwierdziłam, że skoro jest okazja to napisze projekt i zaproszę te mamy do jakiejś aktywności i będzie to powiązanie właśnie naszych chust z wyjściem i wypiciem wspólnie kawy. Także to był bardzo fajny projekt. Były tańce w chuście, spotkania kulturalne i takie typowo towarzyskie. Zaangażowało się dużo mam i było wiele ciekawych spotkań w parku piaskowania. Jednym z bloków tego projektu były zaplanowane  darmowe konsultacje doradcy do noszenia. Bo nie dla wszystkich jest to taki oczywisty wydatek.

Jaka jest misja Pani firmy?
Misją mojej firmy, nie do końca teraz realizowaną, jest uświadamianie rodziców. Na naszym rynku jest dużo, my to nazywamy „wisiadeł”, są to nosidła dla dzieci, które są sztywne, twarde i bardzo wąskie w kroku. One powodują, że dziecko fizjologicznie nie jest ułożone jak powinno. Ja jako młoda mama przy pierwszym dziecku tego nie wiedziałam i też moje dziecko parę razy nosiłam w takim „wisiadle”, gdybym miała na tamten czas tę wiedzę, to nie robiłabym tego. Dlatego też trzeba tych rodziców uświadamiać. Zwłaszcza w marketingu. Jeżeli chodzi o produkty dla dzieci oni nam wcisną wszystko, dla nich to są pieniądze. Młodzi rodzice nie muszą wiedzieć, że to nie jest dobre, no bo skoro na produkcie są certyfikaty, którymi producent się chwali to znaczy, że to jest dobre. Właśnie dlatego założyłam sobie jako jeden z celów uświadamianie dlaczego nie nosidło, a chusta.

Czy są  jakieś negatywne opinie na temat chust?
W naszych Żorach widzę, że fizjoterapeuci nie są za chustami, nie do końca chcą poznać temat, dlatego odradzają. Kontaktuję się z konsultantkami, doradcami i one mają już jakby fachową wiedzę. Znam osoby które są i doradcami i fizjoterapeutami i nie mają przeciwskazań.

Generalnie zachęcam młodych rodziców, żeby zainteresowali się chustonoszeniem, tak jak mówię tych walorów jest sporo. Ja mam w ogóle taką swoją teorię, że to jest chemia mózgu, wytwarza się eksytocyna i ten mózg kobiety zaczyna naprawdę funkcjonować. To jest po prostu bliskość.

Dziękuję za rozmowę.

nk; fot. Joanna Lewandowska